czwartek, 11 lipca 2013

Lipcowe wieczorne nawałnice

Nic nie zapowiadało aż takiego spektaklu nad Lublinem. Dzień był ciepły, ale nie gorący. Niby było duszno, ale nie tak, jak powinno przed taką burzą. Cały dzień na niebie nie było oznak piętrzących się chmur burzowych. Aż przyszedł wieczór. Jakby ktoś wyciągnął zawleczkę z granatu. Chumry zaczęły wyrastać wokoło Lublina jak grzyby po deszczu.
Po 20 postanowiłem wyjechać na kolejne łowy. Za punkt fotografii obrałem sobie Zalew Zemborzycki kilkanaście kilometrów na południe od miasta. Po drodze zabrałem zaprzyjaźnionego "łowcę burz" - Arka. Burza przechodziła na południe od naszego miejsca obserwacji. Dawała ładny pokaz piorunów doziemnych i chmurowych. Moje zdobycze widać poniżej :)



Zastanawiające podczas burz jest zachowanie ludzi, którzy to nie zważając na strzelającą kilka kilometrów dalej burzę spokojnie spacerują sobie brzegiem zbiornika wodnego nawet z małymi dziećmi. Niestety jest to zachowanie skrajnie nieodpowiedzialne. Ja ryzykuję stanie na otwartym terenie podczas burzy, jednak mam pełną świadomość zagrożenia, jak i co ważniejsze - wiedzę na temat trajektorii jej przemieszczania się, jak i mam oczy do okoła głowy.
Pisałem już o tym wielokrotnie. Podczas obserwowania burzy warto jest czasem odwrócić głowę i popatrzeć co dzieję się za naszymi plecami. Okazało się, że kilka kilometrów za naszymi plecami tworzy się potężna chmura burzowa i już zaczęła dawać pierwsze wyładowania. To jest bardzo niebezpieczna sytuacja. Stoimy między dwom aktywnymi burzami, które w tak korzystnych warunkach dążą do połączenia się.
Nie zastanawiając się długo postanowiliśmy zakończyć łowy nad Zalewem i przemieścić się w stronę miasta.





Niestety, już po kilku minutach nastała prawdziwa nawałnica. Deszcz padał tak intensywnie, że wycieraczki nie były w stanie odprowadzać wody z szyb. Mijaliśmy kolejne zalane samochody. Kontynuowanie "łowów" nie miało w tym przypadku sensu. Odwiozłem kolegę Arka (jak tam? wyschłeś już? ;) ) i udałem się w stronę domu. Kilkakrotnie musiałem zawracać, gdyż drogi w centrum miasta były nieprzejezdne.

Dotarłem do domu i wiedziałem, że nad Lublin nadciąga kolejna, potężna komórka burzowa. Nadchodziła ona jednak na tyle szybko, że już nie wyruszałem na kolejną porcję fotografowania. Po czasie trochę żałuję, gdyż spektakl błyskawic nad miastem był naprawdę przedni. Lecz powtórzę to jeszcze raz. Przy naszej pasji ważna jest trzeźwa ocena zagrożenia. Fotografia nie jest warta utraty życia lub zdrowia. A burza ta charakteryzowała się niesamowitą ilości bliskich wyładowań doziemnych, więc nie była bezpieczna nawet wśród zabudowań mieszkalnych.

Poniższy filmik nie oddaje ogromu wody jaki zalewał miasto, lecz coś tam ukazuje :)

poniedziałek, 8 lipca 2013

Nocna wyprawa na poligon

Zgodnie z oczekiwaniami. Burze zameldowały się po okresie upalnej pogody. Do ich tworzenia przyczynił się postępujący przez Polskę aktywny front atmosferyczny. Burze takie ciężej się fotografuje, gdyż są po prostu szybkie (tzn. szybko się przemieszczają).

Po przeanalizowaniu skanów radarowych wiedziałem, że burze zbliżają się z zachodu. Optymalnie było dla mnie wybrać się na pobliski poligon. Nic nie zapowiadało tak pełnego emocji wieczoru.
Zanim pojechałem na poligon ustawiłem się w miejscu z widokiem na północ (słabe miejsce to słabe, ale nie chciałem tracić czasu na jechanie w bardziej odległe miejsce. W końcu pierwsza burza miała być tylko wstępem do dania głównego obserwowanego z poligonu).

Oto fotka z przedsmaku późniejszych przygód


Burza była blisko, jednak była mało aktywna elektrycznie. Wydusiła z siebie tylko kilka piorunów.
Danie główne dopiero nadchodziło. Przemieściłem się samochodem wprost na poligon. Miejsce ciekawe, choć trochę niebezpieczne. Nie dość, że nie ma tam zabudowań, to jeszcze można natknąć się na bandę pijanych młodzików.

Burza nadchodziła wielkimi krokami. Rozbłyski na horyzoncie stawały się coraz bliższe. Zaczął zrywać się wiatr, co zapowiadało gwałtowną burzę.

Czekając na zbliżającą się burzę zostałem zaskoczony przez mniejszą chmurę, która powstała nie daleko ode mnie, nad miastem w przeciągu dosłownie kilkunastu minut. Jest to bardzo niebezpieczna sprawa. Przygotowujesz sprzęt wymierzony na horyzont, a zza pleców zaczynają uderzać pioruny doziemne. Chwila nie uwagi i może być niebezpiecznie. Horyzont z zachodu nabierał coraz groźniejszych kształtów, ja natomiast fotografowałem burzę nad miastem.

W pewnym momencie burza z zachodu (główne danie) uderzyła piorunem bardzo blisko. Piorun był tak blisko, że w widzących nieopodal przewodach elektrycznych słychać było charakterystyczny szum. Powiem Wam, szczerze, odgłos tych szumiących linii wysokiego napięcia jest trochę przerażający. Ręcę zaczęły mi się trząść. Burzę znad miasta zostawiłem w spokoju i znów skierowałem obiektyw ku zachodowi. Z tamtej strony nad miasto nadciągał istny potwór. Niebo rozświetlało się raz za razem. Były momenty, gdzie było prawie jasno na niebie. Nastąpiło kolejne bardzo bliskie wyładowanie. I to jest ten moment na każdych łowach, gdzie instynkt zachowawczy podpowiada "Uciekaj stąd", a pazerność na kolejne zdobycze mówi "Zostań, procent szansy, że piorun Cię trafi jest minimalny". Tym razem wygrał rozsądek. Myślę, że słusznie, gdyż kilknaście minut później na niebie rozpętało się piekło. Z powodu deszczu widoczność spadła do kilkunastu metrów, a niebo non stop rozświetlały potężne błyskawice. Poniżej fotka na kilka chwil przed moją ewakuacją.


czwartek, 4 lipca 2013

wtorek, 2 lipca 2013

No i kolejne nocne przygody

Przepraszam Was za chwilową przerwę. Siła wyższa :/
No i się doczekałem. Pod koniec czerwca w końcu pojawiły się doskonałe warunki do bardzo silnych nocnych burz. Cały dzień było niemiłosiernie duszno. Powiem Wam, że pomimo temperatury powietrza w okolicach 33st. Celcjusza zapamiętam ten dzień jako chyba najgorętszy jaki pamiętam w Polsce za mojego pobytu na tym świecie.
Od rana chodziłem i rozpowiadałem wśród pracowników i rodziny, że w nocy będzie mega burza. Oczywiście reakcje znajomych patrzących w błękitne niebo były jednoznaczne ;)
No i zaczęło się wszystko około 18. Po zachodniej stronie Lublina zrobił się istny kocioł. Burzę poprzedzała przepiękna chmura szelfowa (jest to bardzo niska chmura poprzedzająca silne burze - przez niewtajemniczonych często nazywana tornadem, gdyż wygląda groźnie i w momencie jej przechodzenia burza generuje silny podmuch wiatru).
Po przejściu chmury szelfowej nad Lublinem rozpętało się piekło. Pioruny biły z taką częstotliwością, że nibo było wręcz jasne do godziny około 22. Niestety nie byłem w stanie wyjechać na fotograficzne łowy gdyż burzy towarzyszył nawalny wręcz opad deszczu.

Pierwsza burza uspokoiła się ok 22 i wtedy postanowiłem wyjechać na kolejna przygodę.
Zawsze przy sobie mam dostęp do aktualnych skanów radarowych dzięki czemu jestem bezpieczniejszy i mam większą wiedzę na temat lokalizacji i kierunku nadchodzącej burzy. Rzut oka na radar i wiedziałem, że muszę wyjechać na punkt widokowy, gdzie będę miał widok na południowy zachód miasta. Z tego kierunku szła kolejna nawałnica.

I tak stanąłem pod słupami wysokiego napięcia ;) Co nie było zbyt mądre, ale już samo wyjeżdżanie na pole w burze nie jest zbyt mądre ;)
Warunki do fotografowania burzy były niebezpieczne, gdyż całe województwo lubelskie przykryte było jedną wielką chmurą burzową. W takich warunkach ciężko jest przewidzieć gdzie uderzy zabłąkany piorun.

Postanowiłem schować się do samochodu, bo pioruny biły już na prawdę blisko (do tej pory zastanawiam się, czy  te słupy wysokiego napięcia chroniły mnie, czy raczej powodowały niebezpieczeństwo).
Postanowiłem zmienić miejsce na takie bliżej zabudowań z widokiem na południe.
Niestety burza przechodząca na południe od miasta generowała nawalny opad deszczy przez co fotografie są rozmazane, za co przepraszam.


No i się doczekałem. Jeden z piorunów chmurowych (bezpiecznych dla człowieka na ziemi) postanowił niestety uderzyć w ziemię kilkaset metrów za moimi placami. Huk był tak wielki, że ludzie stojący na balkonach bloków za moimi plecami z piskiem pochowali się w domach. Ja również stwierdziłem, że było to ostrzeżenie od matki natury i zakończyłem moją burzową przygodę.
Teraz czekam na 6-7 lipca. Znów będzie ciekawie.


środa, 12 czerwca 2013

I zstąpił Duch Święty

Był pomysł, a jak z wykonaniem? Pomysł narodził się podczas fotografowania innej komórki burzowej. Ale ta tak pięknie podświetlała niebo. Gdy w kadrze znalazłem również Krzyż. Pomysł narodził się w kilka sekund. Dla tego ujęcia poświęciłem dobre 20 minut polowania.

Czy z tego da się żyć? - Kilka słów o mikrostockach

Kilka lat temu znalazłem info o agencjach mikrostock. Z jednej strony pomyślałem, że to fajne, pieniądze zarabiają się same. Ale czy na pewno? Po dwóch latach stwierdzam, że wszystko zależy od naszych umiejętności. Dobre fotki potrafią zarobić (raczej uciułać, gdyż prowizje za pojedyncze pobrania są nikłe) po kilkadziesiąt dolarów za sztukę. Przy portfolio mającym kilka tysięcy dobrych zdjęć mamy spokojnie na nowe szkła do naszych aparatów. Kilka stockowych strzałów poniżej




Muszę się Wam pochwalić

Poniżej dwie fotografie z nocnych burzowych polowań, które sprzedały się w jednej z największych światowych agencji foto - Alamy Images. Radość ogromna...
Tobie to życie nie miłe?
- komentarz jednego z userów FaceBook'a ;)